Wywiad z przewodniczącym Porozumienia Zielonogórskiego pt. Sytuacja jest napięta

15 styczeń 2012 Autor :  
Kategoria: Aktualności

17.01.2012Andrzej Kaczmarczyk MP

Andrzej Kaczmarczyk (Medycyna Praktyczna) – Za nami gorący okres, bo gorąca była druga połowa grudnia i pierwsza stycznia. Czas na podsumowanie.

Jacek Krajewski (przewodniczący Porozumienia Zielonogórskiego) – Czas w grudniu został niestety zmarnowany. Pomimo wyartykułowania naszych postulatów, zwłaszcza kwestii art. 48.8, rząd tak jakby zlekceważył problem, a minister zdrowia nie docenił zagrożenia. Niesłychanie późne opublikowanie rozporządzenia i listy leków stało się wyzwalaczem akcji protestacyjnej.

30 grudnia kiedy cztery organizacje napisały list do premiera to właściwie mieliśmy do czynienia z gestem rozpaczy. Było już jasne, że nic nie zapobiegnie wejściu w nowy rok z kompletnie nieprzygotowaną ustawą w sensie obudowania jej aktami wykonawczymi, które umożliwiałyby realizację zapisów, które się w niej znalazły. Art. 48.8 skazywał lekarza na ryzyko ponoszenie dotkliwej odpowiedzialności finansowej za wypisanie leków refundowanych w przypadku osób nieubezpieczonych, nieudokumentowanych względów medycznych czy niezgodnie z obwieszczeniem. To było powyżej naszej tolerancji.
Akcja protestacyjna, która nastąpiła, była skuteczna dzięki dużemu zainteresowaniu mediów. To spowodowało reakcje polityków, którzy dostrzegli, że ten konflikt to nie tylko, jak powiedział premier na początku stycznia, kwestia "wygody lekarzy", ale że problem jest głębszy, że w życie wchodzi ustawa, o niewykonalnych dla nas zapisach. Mało tego. Przy takich zapisach niemożliwe jest osiągnięcie celu ustawy tzn. uregulowania gospodarki lekami w taki sposób, żeby leki mogły dotrzeć do chorych w większej gamie za mniejsze pieniądze, za owe 17 proc. budżetu NFZ.
Natomiast w styczniu przełomem była wizyta u premiera. O ile w grudniu mówiło się, że ustawa refundacyjna jest nie do ruszenia to po wizycie ta ocena się zmieniła. To był krok , który wpłynął na wynik spotkania przedstawicieli ministerstwa i NRL oraz wydanie słynnego komunikatu.

AK - Czy nie zaskoczyły Pana, bo mnie zaskoczyły, wyniki badania opinii publicznej z początku stycznia stwierdzające, że 70 proc obywateli znajduje zrozumienie dla waszego protestu? Uważam, że to miało duży udział w ustępstwach ze strony rządu.

JK - To skomplikowana materia. Cieszę się, że poprzez media i w bezpośrednich kontaktach z pacjentami zdołaliśmy wyjaśnić, na czym polega problem. Dla osób, które nie znają szczegółów tej materii, to sprawy zawiłe. Zdołaliśmy doprowadzić do tego, że pacjenci uwierzyli, iż racja jest po naszej stronie. Później już właściwie każdy dzień przynosił coraz więcej dowodów na to, że w sposób kompletnie nieprzygotowany próbuje się realizować bardzo poważną systemową zmianę w ochronie zdrowia. Jeżeli ktoś nie doceniał Polaków, to w tym wypadku powinien zmienić zdanie.

AK - Obecnie zdecydowaliście się zrezygnować z najostrzejszych form protestu, ale po głosowaniu w Sejmie sam Pan stwierdził, że ta nowelizacja nie jest dopracowana i władze ciągle nie uwzględniają sugestii przedstawicieli protestujących.

JK - Pomimo tego, że zniknął art. 48.8, to nadal jesteśmy zobowiązani do tego, żeby wpisywać np. dodatkowe uprawnienia pacjenta. W nowelizacji taki obowiązek znalazł się w ustawie o zawodzie lekarza. W tej ustawie znajduje się też obowiązek wpisywania taksacji leku.
Kolejna sprawa to charakterystyka produktu leczniczego. W tej chwili ustawa, a za nią rozporządzenie i obwieszczenie doprowadziły do sytuacji, w której mamy szereg leków, które są na liście, ale one są refundowane tylko w przypadku wskazań rejestracyjnych. Tu pomimo dyskusji sytuacja się nie zmieniła. Nie jest więc lek refundowany we wszystkich wskazaniach jakie dyktuje praktyka kliniczna, badania czy preferencje pacjentów. O to koniecznie trzeba się upominać, bo na tym mogą ucierpieć pacjenci i sztuka lekarska, wiedza jaką zdobywamy z praktyki klinicznej i doświadczenia.

AK - NRL zażądała odwołania prezesa NFZ Jacka Paszkiewicza. Do tej pory nie wydał on obiecanego komunikatu "o niekaraniu" lekarzy. Dodatkowo Gazeta Wyborcza doniosła o prośbie centrali Funduszu do aptekarzy o przesyłanie przez nich kopii recept, do których pacjenci musieli dopłacić z powodu protestu lekarzy. Nie jest jasne po co, ale jak dla mnie może to wróżyć jakiś kolejny przedmiot sporu pomiędzy NFZ a środowiskiem lekarskim.

JK - Jeżeli to jest po to, żeby później pomimo abolicji karać lekarzy, albo świadczeniodawców, którzy zatrudniali tych lekarzy to tylko pokazuje sposób działania Funduszu pod kierownictwem obecnego prezesa. To w tej chwili jest instytucja bardzo nastawiona na szukanie jakichkolwiek uchybień. Także w sytuacji gdy pacjent jest właściwie leczony to kontrole polegają na tym, żeby sprawdzić wszystkie formalizmy związane z administracyjną stroną opieki nad pacjentem. Jeżeli tu znajdzie się błąd to nieważna jest jakość leczenia i opieki, a lekarz lub świadczeniodawca ponosi karę. To jest kolejna ważna sprawa. W prowadzonej obecnie dyskusji jasno pokazano, że w Polsce nie ma na razie narzędzia do w 100 procentach pewnego stwierdzenia statusu ubezpieczenia pacjenta. Nie ma jasnej definicji "nieuzasadnionych względów medycznych". Obwieszczenie z listą leków refundowanych będzie się zmieniać co dwa miesiące, tymczasem nie ma jednolitego oprogramowania w ministerstwie, aptekach i podmiotach leczniczych, które mogłoby być na bieżąco uaktualniane. To wszystko trzeba będzie ściągać z Internetu "na piechotę". Wprowadzamy więc nowoczesne zasady, ale pozostają one na papierze, ponieważ system funkcjonuje jak za króla Ćwieczka, ale odpowiedzialność spada na wykonawców. Wykreślono art. 48.8, ale odpowiedzialność spada teraz na aptekarzy, którzy się bronią rękami i nogami przed tą odpowiedzialnością, której kryteria nie są jasno określone. Jest też tak, że ponieważ nie mamy narzędzi do sprawdzenia ubezpieczenia, nie wiemy co to są "nieuzasadnione względy medyczne", nie mamy opisanego wcześniej oprogramowania do list leków refundowanych to odpowiedzialnością mogą być obciążani świadczeniodawcy, którzy pozostali bezbronni. Przyjdzie kontroler NFZ i powie, że na podstawie paragrafu 30 i 31 ogólnych warunków umów za nieprawidłowe wykonywanie umowy w zawiązku z nieprawidłowym wypisywaniem recept świadczeniodawca zostanie ukarany jakimś procentem kontraktu. Te recepty, o które Fundusz prosi aptekarzy mogą być podstawą do takiej kontroli i kary.

AK - To co uzyskaliście, to wynik ostrej formy protestu. Teraz już tej ostrej formy nie ma, a część spraw ciągle nie jest załatwiona. Czy Pan wierzy, że uda się tą resztę załatwić bez powrotu do ostrzejszych form nacisku?

JK - Protest jest jedynie zawieszony, a sytuacja jest jeszcze napięta. Protestują aptekarze. Musimy jednak pamiętać, że pacjenci byli cierpliwi przez dwa tygodnie, ale każdy ma granice wytrzymałości. Ja dzisiaj w pracy miałem prawdziwy Armagedon. Mnóstwo pacjentów, którzy przyszli do lekarza przekonani, że po decyzji Sejmu protest jest zakończony. Bardzo trudno byłoby wytłumaczyć tym ludziom te szczegółowe problemy, o których my rozmawiamy i prowadzenie dalszego protestu. Teraz musimy walczyć innymi sposobami. W piątek spotyka się Naczelna Rada Lekarska, żeby zawnioskować do ministra zdrowia o szybką zmianę ogólnych warunków umów ze względu na paragrafy 30 i 31.
Powiem tak: granat został zabezpieczony, ale oczywiście może się okazać, że zawleczkę znowu trzeba będzie wyciągnąć. Mamy jednak nadzieję, że teraz gdy już wszyscy wiedzą, jak państwo było nieprzygotowane do wejścia w życie tej ustawy, to doczekamy się realizacji również naszych pozostałych postulatów

Góra
W ramach naszej strony stosujemy pliki cookies. Ich celem jest świadczenie usług na najwyższym poziomie, w tym również dostosowanych do Twoich indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień przeglądarki dotyczących cookies oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu. W każdej chwili możesz dokonać zmiany ustawień przeglądarki dotyczących cookies - więcej informacji na ten temat znajdziesz w polityce prywatności. Więcej informacji…