Powyższe przepisy nakładają na lekarzy obowiązek weryfikacji uprawnień pacjenta do leków refundowanych i określenia stopnia refundacji leków oraz wprowadzają drakońskie kary (art. 48 ust.8 ustawy refundacyjnej) dla lekarzy za błędy popełnione przy w/w czynnościach albo za „wypisanie recepty nieuzasadnionej udokumentowanymi względami medycznymi” .
Weryfikacja uprawnień do refundacji jest - w obecnej sytuacji - działaniem niezwykle czasochłonnym, a niekiedy wręcz niemożliwym. Nie ma bowiem - jak dotąd - jednego dokumentu potwierdzającego uprawnienia chorego do leczenia refundowanego (jest ich kilkanaście), a te, które - formalnie - mogą spełniać taką rolę, nie są całkowicie pewne. Przykładowo: pacjent może okazać się drukiem RMUA, ale pracodawca może „zapomnieć” zgłosić daną osobę do ubezpieczenia lub przeciwnie: pracodawca zgłosił pracownika do ubezpieczenia, ale nie opłaca składek. Dodatkowo – wskutek bałaganu w KRUS, ZUS i NFZ – rejestr ubezpieczonych prowadzony przez Fundusz nie uwzględnia niektórych osób faktycznie ubezpieczonych. Sprawa jeszcze bardziej komplikuje się w związku z istnieniem dodatkowych uprawnień do szczególnych tytułów refundacji leków (jak np. inwalida wojenny, zasłużony honorowy dawca krwi itp.). Obarczanie lekarza obowiązkiem weryfikacji tych uprawnień oznacza zabieranie jemu i jego pacjentom czasu na faktyczną pomoc lekarską, a i tak, mimo wykazanej staranności lekarz nie może być do końca pewny, czy dobrze zweryfikował uprawnienia pacjenta i czy nie zostanie za to ukarany.
Podobnym absurdem jest wprowadzenie w ostatnim projekcie rozporządzenia MZ w sprawie recept obowiązku określania przez lekarza stopnia refundacji danego leku. Lekarz musi zatem wskazać czy dany lek jest bezpłatny, odpłatny za 30%, 50% lub 100% odpłatnością. Biorąc pod uwagę fakt, że listy refundacyjne mają się zmieniać co dwa miesiące, a niektóre decyzje w tym zakresie dokonywane są z dnia na dzień, nie jest możliwe dla lekarza śledzenie tych zmian, a ci lekarze, którzy chcieliby to robić, musieliby zajmować się tylko tym (jak farmaceuci), zamiast leczeniem. A trzeba pamiętać, że za każdą pomyłkę w tym względzie lekarz – zgodnie z przepisami ustawy – może być srogo ukarany (kwota kary jest równa kwocie refundacji przepisanych leków, co w przeciągu miesięcy może oznaczać nawet dziesiątki tysięcy złotych).
Takie same kary ustawa przewiduje w przypadku "wypisania recepty nieuzasadnionej udokumentowanymi względami medycznymi". Chociaż na pozór zasada ta wydaje się słuszna, to w praktyce tak nie jest. Może bowiem prowadzić do karania praktycznie każdego lekarza, bez jakiejkolwiek winy z jego strony. Wynika to z faktu, że nie ma - jak dotąd - powszechnie obowiązujących i akceptowanych przez NFZ oraz podanych do wiadomości lekarzy - schematów leczenia w poszczególnych przypadkach chorobowych. Ustawa pozostawia tutaj całkowitą dowolność urzędnikowi NFZ do określenia co jest "względami medycznymi", a co nimi nie jest. Jeśli zatem NFZ podważy wypisanie np. w określonej infekcji jednego antybiotyku, uznając, że należało wypisać inny, to - zgodnie z przepisami ustawy - Fundusz będzie mógł zażądać od lekarza "zwrotu" kwoty refundacji.
W istocie, wspomniane przepisy wyglądają na pułapkę celowo zastawioną przez rządzących na lekarzy, aby bali się oni wypisywać recepty refundowane, a państwo aby zaoszczędziło w ten sposób na refundacji leków.
I rzeczywiście tak się może zdarzyć, bo lekarze w naturalnym i uzasadnionym odruchu obrony przed niezasłużonymi, dotkliwymi karami będą unikać wypisywania recept refundowanych. Mogą łatwo to usprawiedliwić np. brakiem jednoznacznego dowodu ubezpieczenia zdrowotnego i wątpliwościami czy przedstawiony dokument rzeczywiście potwierdza fakt ubezpieczenia. Mogą też w bardzo wielu przypadkach wykazać, że przepisywany lek powinien być wypisywany przez specjalistę i – broniąc się przed zarzutem wypisania recepty nieuzasadnionej udokumentowanymi względami medycznymi odmówić wypisania leku „na ubezpieczenie”. OZZL i – jak sądzimy – inne reprezentatywne organizacje lekarskie będą namawiać lekarzy do takich kroków, wynikających z ostrożności i samoobrony przed opresyjnym prawem, a winę za powstałe w ten sposób ograniczenie dostępu chorych do leków refundowanych poniosą wyłącznie rządzący.
Aby uniknąć takiego scenariusza konieczna jest natychmiastowa zmiana prawa. Lekarz powinien być całkowicie wyłączony z procesu orzekania o uprawnieniach pacjentów do leków refundowanych oraz o stopniu refundacji. Należy wykreślić wszystkie te przepisy prawne, które nakładają na lekarza takie obowiązki. Jest to bowiem sprawa wyłącznie między ubezpieczycielem (płatnikiem) a ubezpieczonym i lekarzowi nic do tego. Należy także skreślić przepisy ustawy refundacyjnej, zobowiązujące lekarza do „zwrotu” dla NFZ kwoty refundacji przepisanych leków (wraz z odsetkami) w przypadku błędów przy wypisywaniu recept. Jak wspomnieliśmy są to przepisy tak nieprecyzyjne, oderwane od rzeczywistości lub pozostawiające tyle dowolności w ich interpretowaniu, że – na ich podstawie – można ukarać każdego lekarza, bez jakiejkolwiek winy z jego strony. Warto zauważyć, że również bez tych przepisów NFZ ma możliwości prawne ścigania lekarzy – oszustów na normalnej drodze sądowej (jak to się działo dotychczas).
ZK OZZL zwrócił się już do Ministra Zdrowia z prośbą o spotkanie w celu omówienia sposobu przeprowadzenia szybkiej zmiany przepisów ustawy refundacyjnej i rozporządzenia w sprawie recept. Prosimy Panią Rzecznik o wsparcie naszych starań w tym względzie.
Niezależnie od wszystkiego ZK OZZL wystąpi do Trybunału Konstytucyjnego z wnioskiem o stwierdzenie niezgodności niektórych przepisów ustawy refundacyjnej z Konstytucją RP (zasadą państwa prawnego oraz zasadą równości obywateli i zakazem dyskryminacji). Jednak sprawa przed Trybunałem może być rozpatrzona nawet dopiero za 2 lata. Stąd nasza prośba o Pani interwencję już teraz.
Z wyrazami szacunku
Zarząd Krajowy OZZL
Krzysztof Bukiel – przewodniczący Zarządu