Jaki był rok 2014 w ochronie zdrowia

28 grudzień 2014 Autor :  
Kategoria: Aktualności

Jaki był  rok 2014 w ochronie zdrowia

Podsumowują: Andrzej Grzybowski Prezes Wielkopolskiego Związku Pracodawców Ochrony Zdrowia  i Prezes Polskiej  Federacji Pracodawców Ochrony Zdrowia, Jacek Krajewski, Prezes Federacji Porozumienie Zielonogórskie, Krzysztof Bukiel, Przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy.

 

Nieźle się zapowiadało, ale wyszło jak zwykle. Tak najkrócej można streścić opinie różnych środowisk na temat mijającego roku w ochronie zdrowia. Nasi rozmówcy członkowie Porozumienia Organizacji Lekarskich podkreślają szumne zapowiedzi i opłakane (lub trudne do przewidzenia) rezultaty działań resortu zdrowia, niedokończone lub wypaczone reformy, a także brak woli w rozwiązywaniu oczywistych spraw.

Zdaniem Jacka Krajewskiego, Prezesa Federacji Porozumienie Zielonogórskie, w 2014 r. Ministerstwo Zdrowia wreszcie wykazało aktywność i wolę wprowadzania zmian. Pojawiły się nowe pomysły, głównie dotyczące zmniejszenia kolejek do specjalistów i mające poprawić sytuację pacjentów onkologicznych.

- Samą tę aktywność należy ocenić pozytywnie – uważa Jacek Krajewski. – Jednak została ona przełożona na praktykę w sposób budzący kontrowersje. Słuszne założenie pakietu kolejkowego, czyli wzmocnienie pozycji lekarza POZ, zostało zrealizowane w sposób daleki od ambitnych planów. Przerzucono np. do POZ pewne kompetencje, które w praktyce lekarza rodzinnego są zupełnie nieprzydatne, pomijając wiele innych, jakie powinny się tam znaleźć. Z kolei pakiet onkologiczny jest wprowadzany w takim pośpiechu i chaosie, że stawia pod znakiem zapytania powodzenie całego tego pomysłu.

Szef Federacji Porozumienie Zielonogórskie szczególnie krytycznie ocenia tegoroczne ustawodawstwo, dotyczące POZ, a zwłaszcza zmianę ustawy o finansowaniu świadczeń zdrowotnych ze środków publicznych, która do POZ „wprowadziła” internistów i pediatrów. Zdaniem Krajewskiego, był to zdecydowany krok w tył, przywracający system z początku lat 90-tych, gdy w przychodniach pracowali lekarze różnych specjalności. Powrót do przeszłości jest w tym wypadku tym bardziej niezrozumiały, że nie ma także sensu ekonomicznego – choćby dlatego, że ze względu na swoje kompetencje, pediatra i internista muszą pracować razem.

Krzysztof Bukiel, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy, dostrzega jeden pozytywny aspekt roku 2014. Było to w jego opinii wystąpienie premiera Donalda Tuska na początku roku, który stanowczo zapowiedział, że trzeba usprawnić dostęp do leczenia, zwłaszcza pacjentów onkologicznych.

- Po raz pierwszy ze strony rządu usłyszeliśmy, że coś należy zmienić – mówi Krzysztof Bukiel. – Dotychczas  przekonywano społeczeństwo, że nie jest tak najgorzej. Przełomem była także zapowiedź zniesienia limitów w onkologii. To niewątpliwie krok do przodu.

Inna sprawa, w jaki sposób minister zdrowia wywiązał się  z zadania. Szef OZZL wątpi, czy założenia pakietu onkologicznego uda się zrealizować. Uważa także, że za znacznym poszerzeniem kompetencji lekarzy POZ powinien iść wzrost finansowania, a jeśli to nie nastąpi  - reforma się nie uda. Krzysztof Bukiel podkreśla także brak dialogu resortu z organizacjami lekarzy. Tyle, że nie jest to nowość, a raczej ugruntowana zła praktyka.

Na pytanie, czego oczekiwałby od ministra zdrowia, oceniając jego działania w mijającym roku, Bukiel odpowiada krótko:
- Od Bartosza Arłukowicza? Niczego. Powinien odejść.

Zdaniem Prezesa Polskiej  Federacji Pracodawców Ochrony Zdrowia Andrzeja Grzybowskiego, najważniejsze, że w mijającym roku nie doszło do takich rozwiązań, które mogłyby zachwiać równowagą systemu (jak wcześniej np. ustawa refundacyjna).

- W tym roku wprawdzie pojawił się pełen absurdów pakiet onkologiczny, który może mieć znaczące konsekwencje, ale na razie jeszcze do końca nie można przewidzieć jego skutków – zastrzega Grzybowski.

Na tym jednak kończą się pochwały roku 2014 ze strony szefa PFPOZ. W jego ocenie najpoważniejszy zarzut wobec ludzi odpowiedzialnych za organizację systemu dotyczy „grzechu zaniechania”. Andrzej Grzybowski uważa, że to był rok w ogromnej mierze zmarnowany.

- Nie wykorzystujemy możliwości rozwoju – uważa prezes PFPOZ. – Na skutek niemocy legislacyjnej marnotrawione są publiczne pieniądze. To prawda, że ich brakuje, ale nawet te, które są, można lepiej wykorzystać.

Jako jeden z bulwersujących przykładów Grzybowski podnosi brak skutecznych regulacji, które pozwoliłyby przesunąć szereg świadczeń ze szpitali do AOS. To, że świadczenia ambulatoryjne lub szpitalne w ramach chirurgii jednego dnia są tańsze od wykonywanych w ramach hospitalizacji, nie budzi najmniejszych wątpliwości, ani też kontrowersji. A jednak NFZ nie wspiera zabiegów w AOS (ani w ramach chirurgii jednego dnia), a mógłby to zrobić poprzez odpowiednią wycenę procedur.

- Wiele zabiegów można by wykonywać w warunkach ambulatoryjnych, ale w Polsce podmiotom leczniczym to się po prostu nie opłaca – mówi Grzybowski. – Podam przykład z okulistyki, bo sam jestem okulistą. W krajach zachodnioeuropejskich 99,9 proc. operacji zaćmy robi się ambulatoryjnie. W Polsce – 90 proc. odbywa się w szpitalu. Gdzie my jesteśmy? To nie tylko kompromitacja naszego systemu, ale i marnotrawienie pieniędzy. Kolejny bulwersujący fakt: największy ośrodek okulistyczny w  Sztokholmie (aglomeracja liczy ok. 1,5 mln ludności), ma 3 łóżka. W dużo mniejszym Poznaniu mamy ich 100.

Góra
W ramach naszej strony stosujemy pliki cookies. Ich celem jest świadczenie usług na najwyższym poziomie, w tym również dostosowanych do Twoich indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień przeglądarki dotyczących cookies oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu. W każdej chwili możesz dokonać zmiany ustawień przeglądarki dotyczących cookies - więcej informacji na ten temat znajdziesz w polityce prywatności. Więcej informacji…